sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 16

- Chłopcy jestem z was dumny! - Richard stał w szatni na ławce, aby wszyscy go widzieli. - Jestem dumny i wiecie co? Dzisiaj stawiam kolejkę dla wszystkich! - Na te słowa rozległy się brawa i krzyki radości. - Chris wielki szacunek na bramce, a Robin strzelić cztery bramki to jest coś. Brawo synu, powiedziałbym, że masz to po mnie ale mógłbyś się obrazić, brawa również dla Iana, to co zrobiłeś w ostatniej minucie było niesmaowite. To co przebierajcie się i kierowca busa zawiezie nas do knajpy. - Mężczyzna zeskoczył z ławki i wyszedł na korytarz gdzie stała jego córka.
- Gratuluję tato.
- Mój pierwszy mecz z nimi, a tu taki sukces wiesz co to dla mnie oznacza?
- Pewnie mi powiesz.
- Zostaję tutaj! W Londynie! - Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech, przytuliła się do ojca, w tej samej chwili z szatni wyszedł Chris i obserwował ich. Mimowolnie się uśmiechnął, on nie miał takich relacji z rodzicami.
- Pójdę przygotować autokar dla chłopaków. - Olivia odprowadziła ojca wzrokiem i spojrzała na Chrisa. Szedł w jej kierunku, powolnym krokiem, przebrany w klubowy dres.
- Gratuluję panu bramkarzowi. - Powiedziała, a on się uśmiechnął.
- Dziękuję. To znaczy, że teraz dostanę buziaka.
- Chciałbyś prawda?
- Umowa to umowa. - Przez chwilę ich ozy się spotkały, ale z szatni wyszedł Robin,
- Chris! Mój człowiek. - Podszedł do chłopaka i klapnął go po głowie. - Jak ty walczyłeś o tą bramkę jak lew. Był genialny prawda Olivia? - Dziewczyna spojrzała na Chrisa, który chyba lekko się speszył.
- Tak, genialny. - Powiedziała spokojnie i spojrzała mu w oczy. W tym samym momencie cała drużyna wyszła z szatni.
- To co idziemy?  - Robin był wniebowzięty.
- Zaraz do was dołączę. - Chris cały czaś wpatrywał się w Olivię.
- Dobra ale szybko, cześć siostra. - Pocałował ją w policzek i pobiegł za chłopakami.
- No idź,  bo pojadą bez ciebie.
- Beze mnie! - Chris się zaśmiał. - Beze mnie nie ma imprezy. - Uśmiechnęła się tylko blado. - Coś się stało? - Podszedł do niej bliżej.
- Nie.
- Olivia.
- Nic poprostu zdałam sobie sprawę, że nie mam szczęścia do facetów.
- Chodzi o Kyle'a? Zrobił ci coś?
- Nie, nie. Ja powiedziałam za dużo. Lepiej już pojadę. - Złapał ją za ramię.
- Co się stało?
- Nic, naprawdę muszę jechać do babci.
- Może pojedziesz z nami?
- Nie. - Odeszła kilka kroków i zatrzymała się przy wyjściu. - Ale dziękuję.  - Uśmiechnęła się, a on zrobił to samo.


- O Boże, Olivia proszę daj mi spać. - Robin odganiał siostrę ręką.
- Nigdzie nie pójdę,  a ty wstawaj!
- Nie krzycz. - Chłopak zaslonił się poduszką.
- Wstawaj albo przyslę tu babcię! Będziesz wtedy leczył kaca jej koktajlami.
- Boże za co.
- Za twoją głupotę. - Specjalnie trzasnęła drzwiami i zeszła na dół. Richard siedział przy stole, a głowę opierał na rękach. - Widzę, że ty też jesteś w formie.
- Co? - Ojciec podniósł głowę i spojrzał na nią. - Kochanie trochę się wczoraj zasiedzieliśmy.
- Chyba spiliście. Wczoraj ledwo weszliście do domu, nie wiem jakim cudem wysiedliście z taksówki, ale współczuję kierowcy.
- Olivia skarbie...
- Tato jak ci nie wstyd, trener i tak się upić.
- Sytuacja wymknęła mi się spod kontroli.
- Tato nie rozśmieszaj mnie.
- Dziś nie mam trenigu, nie denrwuj się tak.
- No ja się nie dziwię, że nie masz trenigu skoro wszyscy jesteście w takim stanie. - Olivia machała rękami.
- Dobrze mówi. - Babcia weszła do kuchni. - Taki stary, a taki głupi.
- Mamo proszę, już dawno skończyłem osiemnaście lat.
- Ale zatrzymałeś się na piętnastu.
- Ja jadę do centrum, w końcu mi dziś stażu nie odwołali. - Olivia sięgnęła po torbę.
- Jedź kochanie tylko ostrożnie. - Dziewczyna pocałowała babcię w policzek i ruszyła do korytarza. Zaczęła ubierać kurtkę, kiedy Dolly podbiegła do niej. - Olivia weź. - Podała jej mały,  plastikowy pojemnik. - Ciasteczka, upiekłam,  poczęstujesz doktora.
- Babciu nie trzeba było.
- Trzeba trzeba,  ty jedźle, a ja postawię tych dwóch na nogi.
- Powodzenia, Robin nadal śpi z nogami tam gdzie powinna leżeć głowa.
- Dam radę. - Olivia posłała jej uśmiech i wyszła na dwór. Wsiadła do samochodu kiedy usłyszała dzwonek telefonu.
- Kate ty żyjesz!
- To samo mogłabym powiedzieć o tobie.
- Co u ciebie?
- Oglądałam wczoraj mecz i jestem dumna z Robina. - Dziewczyna była widocznie zadowolona.
- O tak możesz być dumna z jego ogromnego kaca, którego nabawił się po meczu.
- Przestań,  musiał się zabawić.
- Ty naprawdę ślepo go kochasz. - Olivia się zaśmiała.
- Aż tak to widać.
- On tego nie widzi, więc musisz mu powiedzieć.
- Powiem, ale w odpowiednim czasie.
- Dobrze, zadzwonię wieczorem bo muszę jechać do ośrodka treningowego.
- Trzymaj się.
Olivia wcisnęła pedał gazu i wyjechała na ulicę. Dojechanie do ośrodka zajęło jej ponad godzinę, przez duże korki. Wbiegła do środka i zdyszana wpadła do skrzydła leczniczego.
- Spokojnie, przybiegłaś tu na piechotę? - Doktor Smith był wyraźnie rozbawiony.
- Doktorze bardzo przepraszam za spóźnienie ale...
- Olivia to nie jest wojsko każdemu się zdarza.
- Nie jest pan zły?
- Za co, ubieraj kitel dziś nie mamy dużo pracy bo nasza drużyna zabalowała.
- To oni tak zawsze?
- Przeważnie.
- Boże.
- Ale nie denerwuj się, upijają się tylko jak wynik przekroczy 4.
- Niech mnie pan nie straszy.
- Na przykład Kyle jest dziś w pracy.
- Co pan powie. - Olivia usiadła na krześle.
- Jest po odwyk, nie pije od zajścia z wypadkiem.
- Skąd pan wie o wypadku?
- Chris mi powiedział.
- Chris? - Olivia wytrzeszczyła oczy.
- Uważam go za przyjaciela, a on lubi mi się zwierzać. Jest zamknięty w sobie, ale udaję mi się czasem nakłonić go do rozmowy.
- Czemu pan mi to mówi?
- Tak tylko mówię. - Doktor uśmiechnął się pod nosem. - Dzisiaj też mi się zwierzał.
- Co? To Chris tu był?
- Pewnie nadal tu jest, poszedł posiedzieć na boisku. - Olivia pokiwała głową. - Jeśli chcesz możesz do niego iść.
- Ja? Nie, dlaczego.
- Jak wolisz, więc idź i posiedź z drużyną juniorów. - Dziewczyna wstała i podeszła do drzwi.
- Doktorze, to ja może pójdę do Chrisa. - Smith tylko pokiwał głową i po raz kolejny uśmiechnął się pod nosem.
Olivia weszła na boisko, rozejrzała się dookoła i zobaczyła go. Siedział na trybunach z głową schowaną w dłonie. Był zdenerwowany, poznała to bo szybko uderzał stopą o podłogę. W jednej chwili poczuła, że chce mu pomóc.

6 komentarzy:

  1. Mega! <3 Proszę, daj następny jutro ... <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny <3 dodaj nastepny jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no ,żadna można tak powiedzieć książka mnie tak bardzo zachwyciła...czekam na następne rozdziały....A na 17 czekam szczególnie całymi dnami blog włączony na obserwacjii czeeekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń