sobota, 18 października 2014

Rozdział 3

Richard wszedł na boisko i od razu poczuł, że jest w odpowiednim miejscu i czasie. Miał ręce w kieszeniach i patrzył na ogromny stadion należący do Arsenalu w dzielnicy Islington. Czekał, aż jego nowa drużyna przebierze się w szatni. Zdążył już poznać kucharza, fizjoterapeutów i lekarza, który miał obserwować jego córkę. Spojrzał na zegarek, kiedy na boisku zaczęli pojawiać się piłkarze. Jego syn wyszedł pierwszy jak zwykle z uśmiechem na ustach, za nim kolejni zawodnicy, którzy ustawili się w szeregu.
- Witam was panowie!
- Dzień dobry trenerze! - Odrzekli chórem.
- Mam na imię Richard White, pewnie znacie mnie z meczów poza krajem i z opowiadań mojego syna, które pewne były lekko przesadzone więc radzę mu nie wierzyć. - Drużyna się zaśmiała, a niektórzy szturchali Robina przyjaźnie. - Jak już wiecie będziecie się teraz ze mną męczyć. Mam nadzieję, że szybko się polubimy i nie będę musiał używać niemiłych słów i morderczych treningów żebyście dobrze grali. Teraz chciałbym przeczytać każdego po kolei i zapoznać się z nim. Wiem, możecie przecież powiedzieć, że powinienem was znać z telewizji, ale uznałem, że takie poznanie twarzą w twarz jest stosowniejsze. Pierwszy nasz napastnik i mój syn, tak miło cię poznać synu. - Ponownie Richard usłyszał salwy śmiechu, a Robin pokręcił głową. - Lewy obrońca Dennis Young. - Młody chłopak o czarnych włosach podniósł rękę. - Miło cię poznać Dennis.
- Pana również trenerze.
- Charlie Rey. - Kolejny zawodnik dał się zauważyć trenerowi. Kiedy Richard zbliżył się do końca listy spojrzał na wysokiego chłopaka o jasno - brązowych włosach i młodziutkiej twarzy, który wpatrywał się w niego z łobuzerskim uśmiechem. - I został nam Christopher Ross, bramkarz.
- To ja. - Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- No no, słyszałem o tobie same dobre rzeczy. Z tego co obserwowałem grasz bardzo dobrze, myślę że masz szansę na tytuł najlepszego bramkarza sezonu.
- Skoro trener tak twierdzi.
- Znam twojego ojca, Henry Ross, graliśmy kiedyś w jednej drużynie. Również wspaniały bramkarz. Wydoroślałeś, nie powiem. Ile to już lat?
- Dwadzieścia cztery trenerze.
- Masz buzię co najwyżej dwudziestolatka.
- Nadal proszą go o dowód w niektórych barach! - Robin zanosił się ze śmiechu, a Chris posłał mu gniewne spojrzenie.
- Ile wzrostu?
- Metr dziewięćdziesiąt - sześć.
- Bardzo dobrze, wzrost jest potrzebny bramkarzowi. Słyszałem, że jesteś szczery do bólu.
- Prasa czasem kłamie. - Kolejny uśmiech.
- No zobaczymy, a teraz panowie pięć kółek wokół boiska, a potem zaczynamy trening! - Richard zagwizdał w gwizdek.

Olivia wyszła z Collegu i udała się do samochodu razem z Kate. Usiadła za kierownicą i zapięła pas.
- Podwieźć cię do domu?
- Nie, ale jakbyś mogła wysadź mnie na Euston Road muszę tam coś załatwić.
- W porządku. - Dziewczyna wcisnęła gaz.
- Więc już niedługo praktyki, denerwujesz się?
- Czy ja wiem. - Olivia skręciła w lewo. - Chyba jestem trochę spięta, chcę wypaść jak najlepiej przed profesorem, tatą i samą sobą.
- Wrzuć na luz, jesteś jedną z lepszych na roku. Już udowodniłaś, że będziesz świetnym lekarzem, Snow o mało się nie rozpłakał jak wybrałaś lekarza sportowego zamiast chirurgii.
- Hahaha. - Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Nie śmiej się, on przez ciebie dostanie depresji!
- Zaraz ja przez ciebie dostanę depresji! Powiedz mojemu bratu, że go kochasz!
- Zwariowałaś?
- To ty zwariowałaś! Robin nawet jeśli cię nie kocha nigdy by cię nie zranił, ani nie wyśmiał. Owszem jest bezczelny i trochę irytujący, ale nie dla bliskich nam osób.
- Jeszcze z tym poczekam. - Kate przeczesała włosy palcami.
- Czekasz od liceum. Twój przystanek. - Przyjaciółki uśmiechnęły się do siebie.
- Zobaczymy się jutro?
- Będę dzwonić bo nie wiem o której skończę praktyki.
- Jasne. - Kate przytuliła dziewczynę i wysiadła z samochodu. Olivia ruszyła na Islington żeby zobaczyć jak radzi sobie jej ojciec. Dojechała tam w niecały kwadrans. Zamknęła samochód i udała się do środka. Podała nazwisko, żeby ją wpuszczono i udała się na stadion gdzie trwał trening. Schodziła po schodach na murawę kiedy zobaczyła grupę piłkarzy siedzących jej na drodze. Stanęła na palcach i spojrzała w dół. Jej taty nigdzie nie było, a ona nie bardzo znała to miejsce, Przyglądał jej się wysoki chłopak, więc postanowiła się go zapytać o Richarda.
- Przepraszam nie widziałeś trenera White'a? - Chłopak posłał jej szyderczy uśmiech i zmierzył od stup do głowy, a ona posłała mu pytające spojrzenie.
- A panienka przyszła tu po autografy czy na casting do drużyny chilriderek?
- Słucham? - Dziewczyna zrobiła minę jakby ktoś ją spoliczkował, a chłopak zaczął się śmiać.
- Myślę, że jesteś zbyt ładna na autografy więc pewnie chilriderka.
- Słuchaj ty bezczelny wielkoludzie albo powiesz mi gdzie jest trener albo...
- Albo co? - Chłopaka widocznie bawiła ta sytuacja.
- Chris daj jej spokój. - Powiedział do niego jeden z kolegów.
- Dlaczego? Zwykle nie mamy tu dużo dziewczyn. - Olivia posłała mu złośliwy uśmiech.
- Jeśli wszyscy jesteście takimi chamami to się nie dziwię, że nie ma tu dziewczyn.
- Nie ma tu dziewczyn bo to męska drużyna. - Chris był wyraźnie rozbawiony.
- Chłopaki koniec przerwy! - Dziewczyna usłyszała głos ojca. - Ustawcie się na pozycjach!
- Szkoda jeszcze bym zdążył cię w sobie rozkochać. - Mrugnął do niej i zbiegł na murawę, gdzie stanął w bramce, a koledzy próbowali strzelić mu gola.
- Dupek. - Powiedziała pod nosem i zeszła do ojca.
- O kochanie, co ty tu robisz? - Richard przywitał ją uśmiechem na ustach.
- Wpadłam zobaczyć jak ci idzie. - Odwzajemniła uśmiech.
- Świetnie, chłopaki grają znakomicie, a to duma drużyny. - Pokazał palcem na Chrisa, który nie przepuszczał ani jednej bramki,
- Ten? Serio tato? - Spojrzała na ojca z zażenowaniem.
- Co ci się w nim nie podoba, chłopak jak marzenie.
- Powiedzmy.
- Poczekaj przedstawię cię.
- Nie tato...
- Chłopaki!- Niektórzy spojrzeli na niego, a Chris i Robin nadal grali. - To jest moja córka Olivia, jutro zaczyna u nas praktykę jako lekarz sportowy. - Kiedy Chris to usłyszał otworzył szeroko usta, zapomniał o piłce kopniętej przez Robina i dostał nią prosto w głowę tak, że się przewrócił. Olivia zakryła usta dłonią aby nie roześmiać się na cały głos, a Robin podbiegł do kolegi i zaczął go podnosić. - Chris uważaj trochę! - Richard krzyknął do chłopaka.
- Tak tak. - Odpowiedział bramkarz.
- Nic ci nie jest?
- Wszystko w porządku.
- Będzie siniak. - Olivia przytuliła się do ojca i zaczęła śmiać.


                                       Chris Ross


                                                           Kate Whinchester

4 komentarze:

  1. Booooombastyczne <3333 napewno będe wpadać częściej ;**** i jeszcze raz bomba :D i zapraszam do mnie : qieczny-labirynt.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć. Znalazłam cię przypadkowo i powiem, że było warto. Postaram się przeczytać poprzednie rozdziały gdyż ten jest BOSKI!
    Zapraszam również do siebie. Może ci się spodoba. Komentarze miło widziane! ;)
    Pozdrawiam i życzę weny!
    http://historie-ktore-pisze-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń