środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 29

- I gol! Proszę państwa! Arsenal prowadzi 3 do 0! - Na stadionie rozległ się głos komentatora.
Olivia biła brawo i podskakiwała w miejscu. Jej ojciec krzyczał coś do swoich zawodników i co chwila zaciskał pięści z zachwytu. Mecz dobiegał juz końca, a piłkarze spisali się doskonale. Chris obronił nawet rzut karny i jak to określił komentator rzucał się na bramce jak lew podczas polowania. Kiedy mec się skończył chłopaki zaczęli wymieniać uściski i podnieśli do góry Robina, który zdobył dwie bramki. Chris posłał Olivii uśmiech, a ona to odwzajemniła. 
- Gratuluję synu. - Henry podał mu rękę. 
Chłopak uścisnął mu dłoń i szybko zwrócił się do trenera, przy którym stała juz reszta drużyny. 
- Chłopcy. - Zaczął Richard i klasnął w dłonie. - To co pokazaliście dziś na boisku było niesamowite, a przede wszystkim udowodniliście,  że sukces zdobywa się poprzez grę zespołową. Teraz biegiem do szatni i będziemy świętować!
Rozległ się krzyk euforii.
Olivia stała obok i uśmiechała się szeroko, kiedy podszedł do niej jej brat I podniósł ją, przytulając jednocześnie.
- Robin, gratuluję.  - Siostra objęła go za szyję.
- Mam w sobie tyle energii, że mógłbym cie zanieść na rękach do domu.
- Kusząca propozycja, ale może innym razem.
Oboje zaczęli się śmiać i chłopak odstawił ją na ziemię. Chris przeszedł obok nich i zniknął w tunelu, który prowadził do szatni. Olivia spojrzała na brata i ojca, którzy właśnie rozmawiali z włoskim selekcjonerem i korzystając z okazji pobiegła za Chrisem. Zatrzymała się przy drzwiach do szatni Arsenalu i uśmiechnęła do Chrisa, który opierał się o ścianę. Podbiegła do niego u rzuciła mu się na szyję, a on podniósł ją lekko do góry i zakręcił po czym pocałował, wplatając palce w jej włosy.
- Jestem z ciebie dumna!
Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Gram lepiej kiedy jesteś blisko.
- Nie oszukuj. - Zaśmiała się, a on przyciągnął ją do siebie.
- Nie ide dziś z chłopakami, chcę po świętować z tobą.
- Naprawdę? - Jej oczy rozbłysły na dźwięk jego słów.
- Myślałaś, że wolę tą męską popijawę od ciebie? - Zaśmiał się i pocałował ją w czoło. - Umyję się i zaraz do ciebie wracam.
- Będę czekać w samochodzie. - Nie mogła przestać się uśmiechać. Poszła w stronę wyjścia i natknęła się na swojego ojca z Francesco Galiano.
- Olivia! Tak właśnie zastanawiałem się gdzie zniknęłaś. - Powiedział ojciec. - Pamiętasz pana Galiano?
- Jasne, dzień dobry. - Podała mężczyźnie rękę na powitanie.
Mężczyzna uśmiechnął się i odpowiedział z włoskim akcentem.
- Ale te twoje dzieci wyrosły Richardo. - Tak żartobliwie nazywał jej ojca.
- Francesco zostanie w Londynie parę dni, chce poobserwować naszych chłopaków.
- Jestem pewna, że będzie pan zachwycony. Chłopaki są mistrzami w tym co robią. - Powiedziała Olivia.
- Tak właśnie zauważyłem na meczu. Richardo miałeś pokazać mi szatnia?
- A tak tak już idziemy. Wrócę nad ranem skarbie.
- Jasne. - Powiedziała pod nosem i pobiegła na parking. Wsiadła do samochodu bo niebo zaczęło się robić pochmurne i czekała na Chrisa. Przybiegł do niej kilka minut później.
- Przepraszam. - Powiedział i zapiął pas. - Twój ojciec przyszedł do nas...
- Tak wiem z panem Galiano. - Uśmiechnęła się do niego i wyjechała na ulicę. Na szczęście jej samochód miał ciemne szyby, bo w koło kręciło się mnóstwo paparazzi.
- Mógł bym gadać o Galiano i Juventusie całymi godzinami. Kurcze nawet nie wiesz jak się cieszę, że będzie nas trenował przez te kilka dni.
- Na moje oko już zrobiłeś na nim duże wrażenie.
- Chciałbym, ten facet to legenda. Dasz wiarę, że jego syn wolał być architektem niż grać w jego klubie?
- Chris nie każdy musi być piłkarzem. - Powiedziała i czule potargała mu włosy.
- Tak, ale bycie synem Galiano do czegoś zobowiązuje.
- Tak jak bycie synem Henrego Rossa?
- Ej nie przeginaj. - Zażartował i pogroził jej palcem.
Zaczęła się śmiać i wjechała na podjazd pod jej domem. Mogli czuć się bezpiecznie, babcia poszła do koleżanki, a ojciec z Robinem będą świętować do rana. Wysiedli z samochodu, akurat zaczęło padać. Olivia spojrzała w górę i kilka kropel spadło jej na policzki.
- Chodź bo zaraz cali przemokniemy! - Krzyknęła i wbiegła na schody.
Chris pobiegł za nią i szybkim ruchem wziął na ręce jak pannę młodą.
- Co ty robisz? - Zapytała i objęła go rękami za szyję.
- Czy nie każda dziewczyna marzy o pocałunku w deszczu?
- Hmm zastanówmy się, kiedy na dworze jest minus dwa stopnie, jasne!
- Kocham twój sarkazm. - Powiedział i pocałował ją, a krople deszczu spływały po jego twarzy i włosach.
- A ja kocham ciebie. - Odpowiedziała i pozwoliła znowu się pocałować.

Liczę na wasze komentarze bo ostatnio było ich cos mało :D
Chcę wam również życzyć wesołych świąt Wielkanocnych!

5 komentarzy:

  1. Cudo, cudo, cudo!!! *_* Ale mógłby być dłuższy ;-) Czekam na kolejny rozdział i życzę weny ;* Wesołych świąt! ~K.D.A.V.J

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ty to robisz, że piszesz takie świetne opowiadania? Czekam baaardzo na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Każdy następny rozdział jest coraz lepszy :) Tylko czemu taki krótki ? ;/ Czekam na next! :)
    Dużo weny i Wesołych Świąt! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ZAKOCHAŁAM SIĘ! Nie wiem co mam napisać, bo wszystko co wpadnie mi do głowy to tak naprawdę nie oddaję to temu jak wspaniale ty piszesz. Nie zmarnuj swego talentu! Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła przeczytać 30 rozdział!
    http://live-in-danger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń